Niedziela zaczęła się wspaniale - pobudka po 9! Takiemu dziecku należy się nagroda, takiego dnia nie można zepsuć! Po krótkiej naradzie rodzinnej: "To może nad morze?" "No, w sumie, czemu nie?" "Tak, tak, tak, nad morzeeee!!" - wyruszamy do Clevedon.
Atrakcja nr 1. "Znajdź wolne miejsce parkingowe" - wygląda na to, że ta miejscowość próbuje walczyć z najazdem turystów poprzez uniemożliwianie zaparkowania w słoneczne, niedzielne południe. Niestety, walka z góry skazana na przegraną. Podwójną ciągłą ma się tu za nic! Prawdopodobnie kierowcy kręcący się w kółko po mieścinie, okładani z tylniego siedzenia łopatkami i foremkami przez spragnione plaży potomstwo poddają się po 20 minutach poszukiwań i parkują gdzie popadnie. Może drogówka w Clevedon nie pracuje w niedziele? My szukamy minut 25 i w końcu znajdujemy miejsce idealne. Blisko do plaży, do pubu, na lody, w cieniu i nie na podwójnej ciągłej!
ienie. Niewyczerpywalne źródło dziecięcej fantazji. Plus bonusowo odkrycie Atrakcji nr 6. - wodorosty, które pod względem zastosowania przez Dwulatkę spokojnie mogą konkurować z kamieniami, piachem i resztą. Tej niedzieli wodorosty wystąpiły w roli kraba, który musi iść do szpitala bo mu łapy odpadły, w roli brudnego ubrania dinozaurów, które natychmiast trzeba uprać, w roli ogórków i sałaty, które zaraz będziemy jeść...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz