poniedziałek, 4 lipca 2011

Biwak

Najpierw długo nie było pogody i został odwołany, potem wylądowaliśmy na złym polu namiotowym ale wreszcie po wielu perypetiach dotarliśmy na urodzinowy biwak Mai.


Było słońce, las, taplanie się w błocie i bujanie na huśtawce linowej. Były psy, namioty, ognisko i pieczenie polskiej kiełbasy, po polsku, na kiju, co wzbudzało niemałą sensację. Było szukanie ukrytego w lesie słodkiego skarbu i wyplatanie wianków z łąkowych kwiatów. I było rodzinne posiedzenie przy ognisku, do bardzo późnych godzin nocnych. Tak późnych, że wszyscy inni dorośli biwakowicze zalegli już w swoich namiotach. A my, jak zawsze, od ogniska odchodzimy ostatni i niech się Młode Pokolenie uczy :)