poniedziałek, 4 lipca 2011

Biwak

Najpierw długo nie było pogody i został odwołany, potem wylądowaliśmy na złym polu namiotowym ale wreszcie po wielu perypetiach dotarliśmy na urodzinowy biwak Mai.


Było słońce, las, taplanie się w błocie i bujanie na huśtawce linowej. Były psy, namioty, ognisko i pieczenie polskiej kiełbasy, po polsku, na kiju, co wzbudzało niemałą sensację. Było szukanie ukrytego w lesie słodkiego skarbu i wyplatanie wianków z łąkowych kwiatów. I było rodzinne posiedzenie przy ognisku, do bardzo późnych godzin nocnych. Tak późnych, że wszyscy inni dorośli biwakowicze zalegli już w swoich namiotach. A my, jak zawsze, od ogniska odchodzimy ostatni i niech się Młode Pokolenie uczy :)











4 komentarze:

Anik pisze...

Cudnie :)
A najbardziej mnie zachwyciło ostatnie zdjęcie...czytająca Tosia to dla mnie nieustające zdziwienie :))
Pozdrawiamy z deszczowej Polski! :)

Asia pisze...

Jaki deszcz?? Zabraliście ze sobą deszcz?? Po co?! ;)
Ale nic się nie martwcie. Dziś wysłałam Wam słońce. Całe. Nam nic nie zostawiłam ;)
A czytająca Tosia ... Ja sama jestem w nieustającym szoku :)
Uściski i czekamy na pozdrowienia ze skąpanej w słońcu Ojczyzny :)

Anonimowy pisze...

Piekne,piekne,piekne!!!!!!!
I ja tez chce na biwak i na ogniskowe kilebaski!!!
Calusy!!!
Magda

Asia pisze...

Rzuć słoneczną Portugalię i przyjedź do nas z dzieciakami na ognicho i kiełbasy! :) Uściski!!!