niedziela, 28 marca 2010

Niedziela Palmowa

Z Palmy Wielkanocnej można zrobić miotłę, pędzel, wiatrak, chorągiewkę, można z nią wyrwać w szaleńczy bieg dookoła trawnika. Dlatego zdjęć z palmą brak. Załapała się jedynie w kawałkach.

poniedziałek, 22 marca 2010

Recepta na szczęście

Błoto, kalosze, kałuże...

... duuuużo energii...

... i kompan podzielający nasze pasje!
Uwaga! Szczęście wzrasta wprost proporcjonalnie do ilości wody przelanej przez kalosze.

wtorek, 16 marca 2010

Wiosna, ach to Ty!


"Wiosna! Wiosna!" - zakrzyknęła Tosia na widok słonecznej pogody, odsłaniając rano zasłony. "A po czym poznajesz, że jest już wiosna?" -  "Po nowej kurtce i czapce z kwiatkiem!" - pada entuzjastyczna odpowiedź. A na dowód, że wiosna u nas ma wymiar nie tylko garderobiany, kilka zdjęć z wiosennego spaceru. Niech dotrze już wszędzie tam, gdzie za nią tęsknią!






Wszystko rośnie na wiosnę. Dzieci też. Jeszcze jesienią na tych drabinkach Tosia nie mogła dosięgnąć krawędzi, a dziś bez problemu na nie wchodzi i sama wydaje się być tym faktem zaskoczona :-) 

czwartek, 11 marca 2010

Torqay czyli z tatą do pracy

Tata Tosi zabrał do pracy swoje Dwie Asystentki. Praca Asystentek polegała na machaniu do Taty z dołu, na dzwonieniu do Taty w celu przypomnienia, że czas zejść do nas na lunch, na zwiedzaniu, robieniu zdjęć i byczeniu się na plaży, ganianiu pingwinów, zbieraniu muszelek i robieniu babek z piasku. Ciężkie życie Asystentek :-)


wtorek, 9 marca 2010

Wycieczka

Tosia zabrała tatę na wycieczkę do pobliskiego lasu. Wyprawę dla dzieci zorganizowało nasze osiedlowe przedszkole. Dla Tosi gwoździem programu był minibus, ktorym wyruszyli. W końcu wycieczki z rodzicami są co chwila ale nie minibusem!



sobota, 6 marca 2010

Skydiving





Środa, 10 rano, wyruszamy na długo oczekiwaną wyprawę: skydiving. Docieramy na miejsce po 3 godzinach jazdy - dosłownie i w przenośni, Tosia nie przepada za ubezwłasnowolnieniem przez fotelikowe pasy. Na miejscu jednak córka udowania nam po raz kolejny, że jest supergrzeczną, otwartą na nowe doznania, terenową dziewczynką. Podbija serca naszej grupy szkoleniowej biorąc czynny udział w treningu. Do perfekcji opanowuje znaki przekazywane w powietrzu i pozycję lotu! Na swój prawdziwy lot  będzie jednak musiała parę lat poczekać. Nie martw się Tosiu, szyyybko zleci! 
 
  
  
  

Wygląda na to, że mamy nową wspólną pasję więc Drogi Święty Mikołaju (i Inni Darczńcy), miejcie na uwadze ;-)

poniedziałek, 1 marca 2010

Dzieci są naszym lustrem...

... a raczej dyktafonem. Co raz częściej Tosia daje nam dowód tego, że koduje wszystko, co rodzice mówią do niej albo w Jej obecności. Nawet, gdy wydaje się, że nic do niej nie dociera, to tylko złudzenie! Kilka dni temu Tosia położyła na stoliku przed mamą odwłok dinozaura pozbawiony kończyn i zamówiła operację gada w trybie pilnym. Mama Tosi po chwilowej szarpaninie z bezduszną, nieugiętą i oporną na perswazję materią cisnęła dinozaurem i jego częściami w drugi koniec stołu (choć miała ochotę grzmotnąć nim o przeciwległą ścianę ale wiadomo, dziecko patrzy...) Tosia niewzruszona podsunęła dinozaurowe części z powrotem w zasięg maminych rąk i ze stoickim spokojem przemówiła: Ale mamo, spróbuj jeszcze raz, to nic, że się nie udało. Możesz spróbować jeszcze raz, jeszcze dużo razy. Trzeba próbować i próbować, aż w końcu się uda!
Mama Tosi oniemiała ale dzielnie przystąpiła do kolejnego egzaminu z rodzicielstwa z mocnym postanowieniem, że choćby nawet miała przetopić tę niebieską kupkę plastiku to powstanie z niej dinozaur, i to przed zachodem słońca! Po chwili, zlana potem mama Tosi trzymała w trzęsących się rękach dinozaura na czterech łapach. Córka nagrodziła wyczyn burzą oklasków, buziakiem i ze słowami: Noo, widzisz, zawsze musisz pamiętać, że się uda jak będziesz próbować, wróciła do swojej zabawy. A mama Tosi jak tylko wyleczyła zakwasy i odciski nabyte po mocowaniu z plastikowym gadem zameldowała się gotowa do kolejnych wyzwań. Lubimy się od Ciebie uczyć, Dziewczynko!