wtorek, 27 lipca 2010

Origami - sposób na sobotnie popołudnie

  1. Przygotować kilka kartek papieru
  2. Znaleźć instrukcje Origami
  3. Składać i zginać według instrukcji
  4. Gdy zamiast słonia (jak zakłada instrukcja) otrzymujemy zdeptane pudełko po butach, wyprostować kartkę i zacząć jeszcze raz
  5. Gdy ponownie zamiast słonia (psa, ptaszka) otrzymujemy zdeptane pudełko po butach można wyładować złą energię złorzecząc na producentów instrukcji przypisując im złe intencje zrujnowania rodzinnego popołudnia (ale tak, żeby dziecko nie słyszało!)
  6. Wyrzucić zdeptany karton po butach, który miał być słoniem (ptaszkiem lub pieskiem...)
  7. Zaczerpnąć kilka głębokich oddechów
  8. Wziąć nową kartkę papieru
  9. Zginać i składać, tym razem trzymając się wierniej instrukcji!!
  10. Wręczyć słonia (ptaszka, pieska... ) dziecku
  11. Wrócić do punktu 1. bo dziecko jest zachwycone i chce więcej
  12. Tym razem pominąć etapy od pkt. 4. do  6.
  13. Zostawić szczęśliwe dziecko pogrążone w zabawie papierowym zwierzyńcem
  14. Pogrążyć się w gotowaniu obiadu
  15. Ewentualnie w eliminacjach F1




sobota, 24 lipca 2010

wtorek, 20 lipca 2010

Rymy układam jak Mickiewicz Adam

Zaczęło się od prostej zabawy: co się rymuje ze słowem... , która stała się prawdziwym hitem. Tosia szybko załapała, że ze słowem mąka rymuje się np. łąka, a jak nie mogła znaleźć rymu do jakiegoś wyrazu, wymyślała nowy: garnek? - farnek! wazon? - ślazon! Potem przyszła kolej na  zaawansowane rymowanie dwóch wersów; słonko świeci - mucha leci, płynie ryba - dawaj grzyba...itp.
I po paru miesiącach takiej wesołej zabawy Tosia wyrecytowała nam "poemat" własnego (!) autorstwa:

Siedzi Clifford na dywanie
I zajada Tośki danie
Chyba bardzo mu smakuje
Bo dla Tośki już brakuje

A jak się przekonała jak to działa na rodziców i, jak już Ją znudziło powtarzanie co chwilę tego samego "dzieła", to wymyśliła jego dalszą część:

Tata Tośce robi dokładkę
Może bułkę, a może sałatkę?
Ale Clifford znów jej zjada!
Bo to wielki łakomczuszek
Co ma zawsze pusty brzuszek

Spodziewamy się, że przed końcem lata będzie sypała limeryki jak z rękawa, a na Boże Narodzenie podamy do druku jakiś trzynastozgłoskowiec ;-)))

Na zdjęciu bohater poematu - pies Clifford :-) w objęciach Autorki

poniedziałek, 5 lipca 2010

@ Bristol

At Bristol to nasze lokalne Centrum Naukowe. Żelazny punkt na mapie turystycznej dla odwiedzających Bristol, zwłaszcza z dziećmi. Można tam wpaść i wsiąknąć na kilka długich godzin, podczas których dowiemy się:

Dlaczego ptak lata, a pomidor nie??


Ile waży ludzki mózg??

Jak powstaje tęcza??


Jak to było w brzuchu mamy??


Można też...

Zostać filmowcem...

Nakręcić własny film animowany!

Zostać archeologiem...

... i zaangażować się w prace na wykopaliskach!

Odkryć jajo dinozaura...
... i zostać jego mamą!

Ponadto...
...poznamy pracę pilota...
... i kontrolera lotów!

Można przeprowadzać eksperymenty:

A nawet zaprzyjaźnić się:

A najważniejsze, że wszystkiego można tam dotknąć, doświadczyć, posmakować. Można biegać i skakać, budować mosty i domy, rysować i lepić, chlapać się w wodzie i... obejrzeć gwiazdy w Planetarium! Nic więc dziwnego, że od prawie 2 lat traktujemy to miejsce jak kryty plac zabaw ;-)

@ Bristol i półtoraroczna Tosia:

 I każdemu polecamy!