środa, 5 sierpnia 2009

Bristol Harbour Festival 2009

Pierwsze dni dla nas stracone - deszczowe i chłodne. Później się rozpogodziło i mogliśmy ruszyć na podbój tegorocznego portowego festiwalu.

Jak zwykle mnóstwo atrakcji, które pochłaniały naszą Tosię. Tu z zapałem godnym córki inżyniera konstruowała kartonowy domek. Domek niebylejaki, bo dołączony do innych, podobnych stanowił cegięłkę dla potrzebujących w Afryce.

I wreszcie trochę słońca i wyprawa na festiwal w doborowym towarzystwie taty i drewnianej kaczki, która podbiła serca wielu festiwalowiczów, nie tylko nieletnich!

Okularnicy w festiwalowym tłumie

Każdy robi to co lubi: mama z kawą, tata z aparatem, Tosia z nektaryną, drewniana kaczka ma spokój, a te puszki tam z boku, to nie nasze!

Głodny pirat, to zły pirat! Zanim zmienimy miejscówkę Pirata trzeba nakarmić.

Przez chwilę razem oglądali pokaz tańca. Potem Tosia zobaczyła w oddali pieska...

Tańczyć w końcu sama potrafi!

Z tatą, w oczekiwaniu na kolejne muzyczne atrakcje


Wymęczona atrakcjami i hałasem, wtulona w bezpieczne ramiona taty, wraca do domu

Jeszcze tylko mały przystanek przy festiwalowym skateparku. Ciekawe kiedy sama będzie chciała spróbować? Narazie wygląda na bardzo zafascynowaną i nigdy nie przechodzi obojętnie koło deskorolek!

Brak komentarzy: