wtorek, 5 marca 2013

Jestem taka zadowolona!


Dziś na spacerze spotkałyśmy Pana z Wielką Torbą, który był bardzo miły i dużo się do mnie usmiechał. Nie było by w tym nic dziwnego bo do mnie wszyscy się usmiechają ale Ten Pan dał mi prezent! Była to wspaniała, ogromna, szeleszcząca koperta, którą niestety mama zabrała mi w najlepszym momencie, jak tylko zdołałam kawałek odgryźć ...
 
 
Plan był taki, żeby ryczeć tak długo, aż mama kopertę odda ale ona na szczęście szybko się uczy i zanim wrzasnęłam, mama zrobiła świetną sztuczkę i wyjeła z koperty ... misia!
Moja mama po prostu potrafi zawsze wyjąć coś odpowiedniego we właściwym momencie.
 
 
Miś niestety nie był tak szeleszczący i nie dało się mu odgryźć ani kawałka ale na szczęście miał metkę i guziczki. To uratowało sytuację.
 
 
Miś jechał ze mną po Tosię do szkoły. Kilka razy go wyrzucałam i mama tak śmiesznie kucała, żeby go podnieść! Robiła przy tym bardzo dziwne miny, a nawet zmieniała kolory ... Potem zaczęła strasznie sapać i schowała misia. Znowu miałam wrzasnąć ale akurat przechodził jakiś inny pan uśmiechający się do mnie więc patrzyłam zaciekawiona czy też coś dla mnie będzie miał. Niestety nie. Potem biegło jeszcze dwóch panów, potem jakaś pani z pieskiem i jakieś dzieci. Znudziło mi się to uśmiechanie do wszystkich  więc zasnęłam. Jak otworzyłam oczy byłyśmy już w domu i Tosia mi opowiedziała, że miś jest tak na prawdę od Babci i Dziadka, a ten Pan z Torbą to był listonosz ... Kiedys już mi opowiadała o innym Panu, co daje prezenty. Mikołaj, czy jakoś tak ... Może też go kiedyś spotkamy na ulicy?
Tym czasem, pozdrawiam Babcię i Dziadka! :)


Brak komentarzy: