niedziela, 2 stycznia 2011

Wigilia 2010

Piękna, spokojna i radosna - taka była. Choć zaczęła się nerwowo bo nasze prezenty od Mikołaja nie dotarły tam, gdzie dotrzeć miały na czas. W dodatku nigdzie nie można było dostać masy makowej, a ryba rozpadała się na patelni. Na szczęście w porę uświadomiona prawda, że Święta Bożego Narodzenia, to nie tylko prezenty i smakołyki uratowała sytuację i wtedy właśnie zadzwonił telefon, z informacją, że Mikołaj jednak dotarł, a z piekarnika wyskoczył imponujący rozmiarem i aromatem piernik Heni i już wiedzieliśmy, że to będą bardzo udane Święta. W tym roku nasz mały Kontroler Jakości przeliczał i sprawdzał czy aby na pewno potraw będzie 12 i dociekał po stokroć dlaczego stawiamy pusty talerz i kładziemy sianko pod obrus? I nawet słuchając wyjaśnień sto pierwszy raz, był tak samo zafascynowany. To chyba były pierwsze tak świadome Święta Bożego Narodzenia Tosi. Odliczała dni, wypatrywała Mikołaja, próbowała wszystkich potraw (nawet śledzi!) alei tak najbardziej smakował jej opłatek :-) Po Wieczerzy pojechaliśmy na pasterkę do polskiego kościoła. Zanim msza się zaczęła oglądaliśmy szopkę z pustym jeszcze żłóbkiem. Tosia zmartwiona, że Jezuskowi będzie zbyt twardo wyścieliła żłóbek siankiem. Nasza Mała troskliwa Dziewczynka :-) A w Bożonarodzeniowy Poranek oglądaliśmy Jasełka w anglikańskim kościele i nasza córeczka postanowiła, że w przyszłym roku zagra rolę Anioła :-)



3 komentarze:

Anik pisze...

Wreszcie jakieś blogowe wieści :)
Ciepło brzmi opis waszych świąt :) I Tosia - mały detektyw :) Ducha świąt dziewczyna czuje na pewno! ;)
Pozrawiamy noworocznie! :)

Anik pisze...

ha! dopiero teraz wyswietliły mi się poprzednie posty :) więc jednak nie było tutaj tak cicho jak mi sie wydawało! :)

Asia pisze...

No jas wlasnie nie wiem o co chodzi z tymi naszymi wpisami - nadajemy na bierzaco :-) Choc nie tak czesto jak w czasach przed przedszkolnych :-)
Sciskamy Noworocznie tez!