Wreszcie jest! Wyczekany, wymarzony, wytęskniony... Przez nas nie widziany od paru lat, przez Tosię nigdy w życiu - ŚNIEG! Najpierw zaczęło się niewinnie, ledwie przypruszyło. Rano rozsypałam w kuchni mąkę i Tosia po zerknięciu przez okno zawołała, że na ulice mama też nasypała i wysyłała mnie z miotłą na dwór. Potem się rozkręciło i wątpliwości zostały rozwiane: śnieg, taki jak w książeczce o bałwanku! Nie zasypało nas tak obficie jak resztę kraju więc mieliśmy więcej powodów do radości niż liczenia strat.
Doszło więc do pierwszego, historycznego, rodzinnego spaceru po śniegu! Starszyzna jak zwykle emocjonowała się bardziej niż dziecko. Tosia zachowała zdrowy dystans do sytuacji: białe, zimne, czym tu się ekscytować? Pociąg, ptaszek, piesek! To są dopiero atrakcje!
Trochę zaangażowania udało się wykrzesać z Antosi przy budowaniu bałwana. Jednak do zapału konstruktorskiego tatusia było jej daleko!
Trochę zaangażowania udało się wykrzesać z Antosi przy budowaniu bałwana. Jednak do zapału konstruktorskiego tatusia było jej daleko!
W końcu bałwan stanął triumfalnie po środku Victoria Park. Radości przysporzył nie tylko nam. Stał się nielada atrakcją wśród spacerowiczów, którzy ochoczo go fotografowali, a nawet pozowali z nim do zdjęć. Nasze profesjonalne podejście do sprawy bałwana, przejawiające się zakupem marchewki w drodze do parku, również zostało docenione!
3 komentarze:
Fajnego bloga macie. Jak się patrzy, to dobrze się na duszy robi i chciałoby się do Was wpaść na kawę. Ino trochu daleko...
Pozostaje kawa wirtualna ;)
Dzieki i zapraszamy!
Cudny wam maluch wyszedł, a i was dawno nie widziałam, wiec fajnie było zajrzeć na stronkę.
cieple pozdrowionka
chwilowo z londynu
dorota (była sąsiadka)
Prześlij komentarz