5. Września Tosia wstała o 5 rano. Do szkoły miała na 8.55 ale twierdziła, że jest zbyt podekscytowana, żeby zasnąć. I była. Poranek przed naszym pierwszym wymarszem do szkoły był pochmurny i deszczowy ale tuż przed wyjściem przestało padać, wyszło słońce, a na niebie pojawiła się tęcza. Na dobry początek. Matce w ostatniej chwili przypomniało się, że chwila to godna uwiecznienia na fotografii i drżącą ręką machnęła w ostatniej chwili pamiątkowe foto. A potem to już pędem do szkoły, przez kałuże i pierwsze żólte liście pałętające się po chodnikach.
W klasie zero, w której naukę rozpoczynają 4 i 5 latki, stawia się na samodzielność. Rodzice odstawiają dzieci na podwórko szkolne, a stamtąd maluchy maszerują samodzielnie do klasy. Ten widok krasnali w szkolnych ubrankach, wędrujących dziarsko przez boisko i natrętne myśli (głupie myśli), czy aby na pewno sobie poradzi ze zmianą kaloszy, czy aby dobrze płaszczyk powiesi, czy ... I tu nastąpiła fontanna łez. Matczynych, bo córka z ogromnym uśmiechem popędziła do klasy. Na szczęście nawet się nie obejrzała i nie zobaczyła rodzicielki w chwili słabości. I obawy o zmianę obuwia okazały się być zupełnie nieuzasadnione bo odbierając Tosię ze szkoły, mama znalazła w jej plecaku, tuż obok czystego ubrania na zmianę, parę ubłoconych kaloszy, a pomiędzy nimi wciśnięty list. List do mamy, od córki, z pierwszego dnia szkoły :)
5 komentarzy:
Ło matko polko!! :)) Aż ja się wzruszyłam czytając...takie współodczuwanie mi się włączyło ;)
Od razu mi lepiej ;) Uscicki!!!
Wzruszająco.
I jak pięknie napisane.
A Tosia na pierwszym zdjęciu przypomina mi tę dziewczynkę w nagłówku bloga:)
tez sie wzruszylam...sama nie moge w to uwierzyc,ze pewnie ani sie nie obejrze a sama bede plakac pod szkolnym plotem...:)
Jestem w pracy i się poryczałam.Boże tak dawno Was nie widziałam,Tosia już taka duża...
Prześlij komentarz