Pierwsze dni dla nas stracone - deszczowe i chłodne. Później się rozpogodziło i mogliśmy ruszyć na podbój tegorocznego portowego festiwalu.
Jak zwykle mnóstwo atrakcji, które pochłaniały naszą Tosię. Tu z zapałem godnym córki inżyniera konstruowała kartonowy domek. Domek niebylejaki, bo dołączony do innych, podobnych stanowił cegięłkę dla potrzebujących w Afryce.
I wreszcie trochę słońca i wyprawa na festiwal w doborowym towarzystwie taty i drewnianej kaczki, która podbiła serca wielu festiwalowiczów, nie tylko nieletnich!
Każdy robi to co lubi: mama z kawą, tata z aparatem, Tosia z nektaryną, drewniana kaczka ma spokój, a te puszki tam z boku, to nie nasze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz